Czerwonowłosa
wadera przekrzywiła lekko łeb, posyłając przy tym basiorowi najniewinniejszy, a
zarazem najbardziej beztroski uśmiech, na jaki była w stanie się zdobyć. Przy
jej zdolnościach aktorskich nie okazało się to takie trudne. Nawet jeśli kiedyś
samica w życiu nie posunęłaby się do takich sztuczek, to teraz nie ograniczały
jej takie bariery. Czy to była wina jej ojca? Tego, że to właśnie on opiekował
się nią, kiedy była jeszcze szczeniakiem? Ciężko powiedzieć, choć jeśli mam być
szczera, to Gwen zdecydowanie bardziej wolała taką wersję siebie, choć zapewne
wiele osób mogłoby się z nią o to spierać.
- Oh, naprawdę tak uważasz? - i znów to
niewinne spojrzenie, jak u szczeniaka.
Nieznajomy basior był jednak za sprytny, by
dać się nabrać, Gwenllian dobrze o tym wiedziała. Takich jak on mogła policzyć
na palcach u jednej łapy. Z resztą, wcale nie oczekiwała, że samiec połknie
haczyk. Ona po prostu lubiła grać, kochała aktorstwo, nic więcej.
- Oczywiście, chyba słyszałaś. - odparł
wilczur i zaraz uśmiechnął się, mrużąc odrobinę oczy. Wyglądał przy tym jak
złośliwa zjawa - Jeśli panienka chce, to mogę powtórzyć.
I choć w tamtym momencie Gotka ledwo
powstrzymała się od nadepnięcia wilkowi na łapę, to dalej trzymała się swego
scenariusza.
- A co jeśli ta „panienka” zadaje tak głupie
pytania, tylko po to by prymitywny i jeszcze niedorozwinięty mózg jej rozmówcy
mógł wszystko pojąć? - teraz to ona uśmiechnęła się przebiegle - Po prostu
musiała się poświęcić i zniżyć do twojego poziomu.
- Taaak? Naprawdę tak sądzisz?
- Chyba słyszałeś. - odparła zadowolona,
cytując wcześniejsze słowa ciemnego basiora - Jeśli pan zechce, to mogę
powtórzyć.
Na to wilczur uniósł lekko jedną brew i
uśmiechnął się szerzej. Teraz to dopiero był w dobrym humorze, a Gwen doskonale
o tym wiedziała i, przyznam, że nawet cieszyła się z tego powodu. Dlaczego?
Ponieważ lubiła kłótnie, nic więcej. Poza tym owy basior był jednym z niewielu
wilków, który nie uciekał na jej widok. Samotność to potworna choroba, dlatego
mimo zdrowemu rozsądkowi, który wyraźnie ostrzegał ją przed niektórymi, Gotka
przywiązywała się do osób, które traktowały ją inaczej, niż większość. Bitwy i
słowne potyczki były o wiele lepsze, niż niepewność i trwoga, jaką coraz
częściej dostrzegała w oczach mijających ją wilków.
Zerknęła szybko na swego nowego kompana. W
jego srebrnych ślepiach tańczyły dzikie ogniki. Nie dostrzegła tam strachu,
obawy, czy też niepewności. Tylko tajemnice, które zawsze odbijały się również
w jej oczach. Mnóstwo sekretów, a do tego przebiegłość i chęć drobnej
rywalizacji.
- Ależ nie trzeba. - odparł z tak teatralnie
udawaną wdzięcznością, że w żaden sposób nie dało się wziąć jej na poważnie -
Obawiam się jednak, że aby być ze mną na równi, musiałabyś się trochę wznieść. -
basior zerknął przelotnie na czerwonowłosą wiedźmę, po czym posłał jej chyba
jeden z najbardziej zadowolonych z siebie, ale i jednocześnie wrednych
uśmiechów - Choć w Twoim przypadku to raczej niemożliwe.
Gwenllian porzucała swą rolę i udawanie
niewiniątka. Z wielką radością odwzajemniła przebiegły uśmiech, taki sam, jakim
przed chwilą odważył ją nieznajomy. Bo po co miała się ukrywać? Poza tym bawiła
się doskonale, wymieniając uwagi z basiorem. Ile to czasu minęło odkąd spotkała
na swej drodze kogoś takiego? Dużo, zdecydowanie za dużo.
- Ty za to możesz upaść tak nisko, że nawet
najniżej położona osoba nie będzie w stanie Cię dostrzec wśród cieni i mroku. -
przymrużyła oczy, przyglądając się uważnie wilczurowi. Dalej nie przestała się
uśmiechać - Gdyż w Twoim przypadku jest to po prostu pisane przez los.
- Przynajmniej spadając w dół będę mógł
pociągnąć za sobą kilka osób. - zauważył, a jego ton odrobinę się zmienił. Zupełnie,
jak nagle zaczął zastanawiać się nad swoim planem… Jakby to wszystko miałoby
wydarzyć się już niebawem - Może dzięki temu uda mi się wspiąć wyżej? Dotrzeć
na górę?
- Zapewne po trupach, co? - Gotka uniosła
jedną brew, tą na której miała wbity srebrny kolczyk. Dało to całkiem niezły
efekt.
- Nieźle kombinujesz. - basior uśmiechnął się
pod nosem.
Gwen zaśmiała się szczerze (tak, nawet ktoś
taki jak ona potrafił śmiać się tak po prostu, szczerze i radośnie, nie wydając
przy tym żadnego „psychopatycznego” pisku…) i bez żadnego ostrzeżenia, skoczyła
kilku susów przed siebie. Zaraz jednak zawróciła i stanęła przed basiorem,
przez co nieznajomy musiał się zatrzymać. Uniósł jedną brew w geście
niezrozumienia, jak to każdy zwykł czynić, kiedy miał styczność z Gwenllian.
Ona jednak nic sobie z tego nie robiła. Przez
chwilę taksowała obcego szybkim wzrokiem, po czym zrobiła pierwszy krok i
bezceremonialnie zatoczyła kółko wokół wilka. Analizowała wszystko co do tej
pory o nim wiedziała - wszelkie dane dotyczące jego emocji, wyglądu,
zaobserwowanego zachowania i nawyków. Tonu głosu, oraz sposobu wyrażania się.
Jej uwadze nie umknęły długie, niemalże wampirze kły basiora, metaliczne oczy,
oraz łuski na ciele, przywołujące na myśl jadowitego węża.
„Zapewne wiele wilków ma go za wredotę,
zakłamaną szuję i oszusta…”
- Jesteś w porządku. - stwierdziła w końcu bez
ogródek, gdy znów stanęła naprzeciwko nieznajomego. Nawet nie znała jego
imienia, choć podawanie go wcale nie było znowu takie konieczne.
Basior parsknął śmiechem, kręcąc głową z
niedowierzaniem. Gwen była pewna, że jeszcze nikt tak się do niego nie zwrócił,
choć równie dobrze mogło to być tylko mylne pierwsze wrażenie. Tak czy siak,
uśmiechnęła się po swojemu i ruszyła przed siebie, nucąc cichą i spokojna
melodię.
Canay?
Jak ja kocham czytać o tych ich słowanych potyczkach, kurde nie ma większej frajdy XD
OdpowiedzUsuńKocham opisywać kłótnie x3
UsuńChoć czasem boję się, że zabrnę za daleko O.o
Dobrze jest, jakaś porządna awantura też się przyda XD
UsuńTak? No dobra, kiedyś mogę coś wykombinować x3
UsuńW razie czego zwalę, że mi pozwoliłaś :p
Ja jej tu daję wolną rękę, a ta się mną posłużyć chce jak żywą tarczą - Hańba Ci ludziu o.O
UsuńHyhyhu >:D
UsuńOj dobrze, już nie będę *^*
No ja myślę! Znaj me dobre serce XD
Usuń